Po ostatnich publikacjach dotyczących kosztów spraw z zakresu ubezpieczeń, pojawiło się na mojej skrzynce mailowej i w wiadomościach na socialach, sporo peanów na temat kancelarii odszkodowawczych. Ponoć, firmy te, są remedium na wysokie kwoty jakie sobie życzą adwokaci. Ponoć też gwarantują ograniczenie ryzyka.
Skoro tak, ja mówię: SPRAWDZAM!
Czytając te wiadomości, okazało się, że sporo z nich były od osób w jakiś sposób powiązanych z firmami odszkodowawczymi. Dlatego każdej z nich odpowiedziałem wiadomością z prośbą o podanie, jakie są w takim razie koszty prowadzenia przez nich sprawy? Nie dostałem niestety żadnej odpowiedzi. Szkoda, mógłbym się z Wami podzielić. Warto przecież dzielić się wiadomością, że w dzisiejszych czasach gdzieś, coś jest tanie. ?
Co nieco jednak wiem…
Z uwagi na to, że przez lata pracowałem dla jednego z ubezpieczycieli, tak jak i inne osoby z mojego zespołu, zdarzało nam się spotkać w aktach umowy zawierane przez poszkodowanych z tego typu firmami. Kilka razy trafili do mnie klienci, którzy wcześniej reprezentowani byli przez te firmy. I niestety okazywało się, że wcale tak „fajnie” nie jest. Ponieważ w toku mojej kariery widziałem tych umów pewnie z kilkanaście to pozwolę sobie wypowiedzieć na temat kwot, zasad rozliczeń i współpracy z takimi firmami.
Płatność po zakończeniu sprawy
To co na pewno wpływa na to, że wielu klientów decyduje się na współpracę z Kancelariami odszkodowawczymi jest to, że nie trzeba nic płacić „na dzień dobry”. Dlaczego? W tego typu kancelariach wynagrodzenie płatne jest po zakończeniu sprawy (zwracam uwagę na zwrot „po zakończeniu sprawy” – co wyjaśnię później). Co więcej, w zdecydowanej większości spraw klient nie ponosi żadnych kosztów w toku jej trwania, a rozliczenie następuje po prawomocnym jej zakończeniu. Jak wspomniałem wcześniej, to właśnie, przekonuje wiele osób do tych firm, a zniechęca do adwokatów czy radców prawnych, którzy jednak wymagają dokonania opłat przed i w czasie trwającego postępowania.
Ale przejdźmy do tych „słynnych” małych opłat. Jak to wygląda: najczęściej prowizja dla kancelarii odszkodowawczej wacha się w przedziale 30-50%, od kwoty odszkodowania. Jest to zasadnicza prowizja. Do tego dochodzą tzw. koszty zastępstwa procesowego. Spotkałem się też z innymi dodatkowymi „opłatami”, jednak były one sporadyczne.
Tanio, czyli ile?
Przejdźmy do konkretnych wyliczeń. Użyjmy przypadku, o którym już pisałem dwa i trzy tygodnie temu. Czyli sprawa z roszczeniem o 25.000 zł i uznajmy, że sąd zasądził dokładnie taką kwotę.
Najczęściej spotykana przeze mnie prowizja tych firm to było 30% oraz 35%. Czyli, gdy zgodzimy się na prowizję 30% to zapłacimy po zakończeniu sprawy 7.500 zł, a przy prowizji 35% będzie to już 8.750 zł. Do tego, wszystkie firmy zabierają z zasądzonej kwoty tzw. koszty zastępstwa procesowego zwracane przez ubezpieczyciela. Łącznie do zapłaty dla firmy odszkodowawczej, to będzie kwota 11.100 zł lub 12.350 zł. Czyli właściwie 50% zasądzonej kwoty. I jak sądzicie, to tanio, czy drogo?
Płatność na konto firmy
Ale to nie koniec niespodzianek. Zasądzona kwota zgodnie z umową wpływa na konto firmy, która dokonuje potrąceń i dopiero pozostałą część przelewa klientowi. Niby rozwiązanie w porządku, ale tylko dla firmy.
Dwa razy spotkałem się już z tym, że był bardzo poważny problem z realizacją płatności. Tak, pieniądze wpłynęły na konto firmy, jednak już do klienta nie. W pierwszym przypadku musiałem złożyć pozew do sądu o zapłatę, ponieważ firma ignorowała wezwania. Kiedyś napiszę o tym przypadku. W drugim, przelew został zrealizowany jednak na znacznie mniejszą kwotę. Klient zorientował się, że coś jest nie tak, ponieważ przyszła do niego bezpośrednia korespondencja od ubezpieczyciela.
Płacą po przegranej
Wcześniej napisałem, że wynagrodzenie płatne jest „po zakończeniu sprawy” a nie „po wygraniu sprawy”. To o tyle istotne, że widziałem w umowach zapisy, mówiące, że w przypadku oddalenia pozwu klient ma zapłacić firmie jakąś kwotę ryczałtu za prowadzenie sprawy (w tym przypadku 2.000 zł) oraz oczywiście ponosi koszty procesu. Jeśli jest to sprawa o 25.000 zł to oznacza konieczność zapłacenia 7.250 zł. Na kwotę tą składa się: 1.250 zł – opłata od pozwu, 400 zł – opinia biegłego, 3.600 zł – koszty zastępstwa procesowego dla ubezpieczyciela oraz 2.000 zł dla firmy.
Więc jak widać trzeba uważać i czytać umowę. Co brzmi tanio, może wyjść drogo, a nawet bardzo drogo.
PS. Czuję, że moja skrzynka mailowa otrzyma zaraz potężny zastrzyk wiadomości…
*Citroen BX Break – okres kiedy auta ryzowali od linijki, nawet kołpaki!