Pierwszy czerwca to z jednej strony Dzień Dziecka, a z drugiej strony dzień kiedy weszły w życie nowe przepisy dot. unormowania pierwszeństwa na przejściach dla pieszych. Więc jak to jest z tymi pieszymi?
Od dłuższego czasu można w Internecie poczytać teksty, komentarze, opinie jak to szkodliwa jest zmiana przepisów zgodnie z którą pieszy zarówno na przejściu dla pieszych jak i wchodząc na nie będzie miał pierwszeństwo przed pojazdami (z wyjątkiem tramwajów). Zdaniem wielu osób piesi od 1 czerwca 2021 r. mogą wbiegać, wchodzić pod samochody. Niektórzy wręcz deklarowali, że przestaną jeździć samochodami bo boją się pieszych. Tak, boją się, że piesi zaczną wskakiwać pod auta! A po co mają wskakiwać pod te auta? Bo jak dowiedziałem się z jednego z tekstów, aby wymusić odszkodowanie. Logika świetna! Rozumiem, że piesi to samobójcy. Ponieważ większość potrąceń kończy się właśnie śmiercią potrąconego.
Teraz jak już wiemy co o zmianach sądzi Internet, zastanówmy się jak jest naprawdę. Przepisy mówią o dziwo coś innego. Pieszy nadal musi upewnić się przed wejściem na jezdnię czy jest to bezpieczne, nie może też wchodzić bezpośrednio przed jadący pojazd. Nadal obowiązuje również zasada szczególnej ostrożności, którą obowiązek stosowania spoczywa również na pieszych. Więc jak widać nie ma czegoś takiego jakieś mityczne bezwarunkowe, bezwzględne pierwszeństwo pieszych o którym można poczytać tu i ówdzie.
Jak należy się zachowywać zbliżając się do przejścia?
Kierowca….
…. powinien dostosować prędkość, czyli zwolnić kiedy zbliża się do przejścia, szczególnie jeśli w jego rejonie są piesi. Kierowca musi być gotowy do ustąpienia pierwszeństwa pieszym. I tu właśnie wylewa się lament w Internecie, że właściwie to non stop trzeba zwalniać, bo przejścia są co krok. Czyżby? Dziś jadąc do kancelarii policzyłem, że przejechałem przez osiem przejść dla pieszych. Droga zajęła mi 11 minut, więc biorąc pod uwagę, że poruszałem się po ścisłym centrum Krakowa (w obrębie stref parkowania) to jednak tych przejść nie ma tak dużo. Wszystkie te przejścia były zlokalizowane na skrzyżowaniach bez sygnalizacji świetlnej. Czyli były to takie miejsca, gdzie również należy zachować szczególną ostrożność. Dlaczego o tym piszę? Gdzieś trafiłem na bardzo mądre porównanie. W świetle nowych przepisów przejścia dla pieszych można traktować jak drogi z pierwszeństwem przejazdu. Będąc na drodze podporządkowanej, ustępujemy pojazdom na drodze głównej. Nie tylko tym, które już są na skrzyżowaniu, lecz również tym, które się do niego zbliżają. Nie musimy się zatrzymać (jeśli nie ma znaku STOP), ale musimy ustąpić pierwszeństwa. Czyli przyhamować, lub jeśli wymaga tego konieczność, zahamować całkowicie, i sprawdzić czy cos nie jedzie. Takie zachowanie dla kierowców są naturalne, więc dlaczego miałyby nie być również w stosunku dla przejść dla pieszych?
Pieszy…
… musi upewnić się przed wejściem na jezdnię, czy jest to bezpieczne. Nie może wchodzić bezpośrednio przed jadący pojazd. Pamiętajmy, należy stosować zasada szczególnej ostrożności.
A jak jest z tymi wtargnięciami pod auta?
Na co dzień mam do czynienia z szkodami komunikacyjnymi i przez lata praktyki jedynie dwukrotnie spotkałem się ze szkodą, w której to pieszy wtargnął pod jadące auto. We wszystkich dziesiątkach przypadków, które spotkałem, to kierujący pojazdem był winny. Aby nie być gołosłownym, przytoczę kilka sytuacji, które miały miejsce w Krakowie.
Więc ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć, że mityczni piesi wbiegający pod auta, o których można poczytać w Internecie zdarzają się, jednak jest to niewielki odsetek. Za większość wypadków na przejściach odpowiedzialność ponoszą kierowcy pojazdów.
Swoją drogą, jakiś czas temu widziałem statystyki wg których na polskich drogach ginie dwa razy więcej pieszych niż średnia europejska. W zasadniczej większości z winy kierujących pojazdy. Więc może te przepisy coś zmienią.
*Renault Twingo mk1. Uważam, że to genialne auto. Zwróćcie uwagę, to jeszcze wersja przedliftowa, czyli sprzed 1998 r. Bardzo rzadki widok!