Kiedy jesteśmy na studiach wykładowca, asystent prowadzący ćwiczenia, a później również i promotor jawią się jako osoby wiedzące dosłownie wszystko.
Wszystkie te kazusy, które rozwiązuje się na zajęciach… Te zawikłane rozwiązania, do których dochodzi się lub nie dochodzi po wielu godzinach rozważań. Ta nieomylność wykładowcy w zakresie tego jednego jedynego i słusznego rozwiązania….
A jak to bywa w rzeczywistości? Kiedyś na sali sądowej słyszałem w charakterze adwokata profesora Wydziału Prawa wygłaszającego stanowisko. Było ono – powiedzmy oględnie – mocno kontrowersyjne. Sąd również to zauważył i zwrócił się do pełnomocnika tymi słowy „A Pan Profesor zna procedurę cywilną?”.
Teraz już wiem, dlaczego studenci tak rzadko bywają na rozprawach ?