Jest jakaś taka moda, że mechanicy lubią klientom opowiadać w jakim to wspaniałym stanie jest ich auto. Idealne sztuki, wspaniale utrzymane, serwisowanie…
Nie tyle perełki, co wręcz perły. Jeszcze można usłyszeć „jak będzie go Pani sprzedawała, od razu go biorę”. Szczególnie często słyszą to kobiety. 🙂 O, koleżanka stale to słyszy wyjeżdżając z serwisu Jaguara, ostatnio płacąc 5.000 zł za naprawę skrzyni biegów. Później wsiadasz do tego auta i słyszysz różne niepokojące dźwięki. Mniej lub bardziej. Ale generalnie klient jest mocno podpompowany.
I potem wygląda to tak: Idę ostatnio ulicą i rzucił mi się w oczy Opel Corsa b. Dlaczego? Bo żółty, bo 3 drzwi, bo oryginalne alufelgi, te 3 ramienne. I nagle jak spod ziemi wyrasta emeryt, jak się okazało właściciel, i zagaduje:
– Podoba się?
– Tak, fajna konfiguracja.
– Wszystkim się podoba. Mam zaufany warsztat, jest w idealnym stanie.
– Fajna, fajna (mówię, choć na drzwiach rdza wyłazi już nie tak delikatnie).
– Chce Pan kupić? Za 6 tyś. mogę sprzedać.
– Nie, tak tylko oglądam (mówię z grzeczności, człowiek starszy, może nie przeżyć prawdy: zardzewiała Corsa b za 6 tysięcy?!).
Emeryt wsiadł, odjeżdżając słychać było przegub do wymiany, stuki w zawieszeniu (może łącznik, może coś więcej), pierdzący wydech (może tylko końcowy, a może cały do wymiany, kto wie). Kolejny, który uwierzył mechanikowi, że auto jest w idealnym stanie. Bo przecież generalnie wszystkie auta są w idealnym stanie.
*Nissan Micra K10. Jeden z moich ulubionych modeli 🙂 Była również wersja Turbo o mocy 110 KM. Sporo!